<<< menu        <<<-- wstecz

Spotkanie z bursztynem / "POLSKI JUBILER" - 1(15)2002/

Latem i jesienią ubiegłego roku w Muzeum Złotnictwa w Kazimierzu była prezentowana wystawa prac artystów rzemieślników oraz projektantów biżuterii autorskiej, którzy na zaproszenie komisarza wystawy pana Jędrzeja Jaworskiego wzięli udział w "święcie bursztynu". Całość tego śmiałego przedsięwzięcia była przewidziana jako dar dla Muzeum, "dar bursztynowy" komisarza oraz "dar srebrny" złotników. Autorzy prac mogli wybrać bursztynowe bryłki i dodając swoje srebro, swoją inwencję oraz umiejętności, wykonać przedmiot w darze dla jedynego w Polsce Muzeum Złotnictwa. W ten oto sposób powstała wystawa dar zatytułowana "Etiuda i ilustracja złotnicza: srebro - bursztyn".

Twórcy potraktowali bursztyn bardzo różnie, w większości prac ilustrujących wybrane tematy z literatury uzbrojono bryły w srebrne nóżki, głowy, ogony, dzioby, by w ten sposób powołać do życia żółwia, osła, kaczkę, robaka... Im mniej dosłowne są te srebrne dodatki, tym prace lepsze i ciekawsze. Marsz w stronę dosłowności kończy się bowiem bardzo często niekontrolowanym spotkaniem z kiczem. Autorzy w wielu przypadkach poradzili sobie z tym problemem.


Tomasz Zaremski, "Zaprzęg bez części środkowej".
W dziale anegdoty literackiej wyróżniłabym dwie prace Ewy Czamoty-Czarny i Łukasza Zaremskiego: sympatyczną "Rodzinę żółwi" oraz "Anioła", niezwykłą bursztynową bryłkę ze srebrnymi skrzydłami. Na wystawie para twórców razem i osobno prezentuje jeszcze trzy prace. Są to bardziej rozbudowane anegdoty, jak miniscenografie, obrazy, lasy pełne ptactwa i innych żyjątek, wodne zdarzenia z siecią i rybami. Kram pomysłów plastycznych urzekający swoją bajkowością.

Prace Jarosława Westermarka to jak zwykle majstersztyk warsztatowy oraz specyficzna poetyka. "Robak" jest robakiem, mimo że geometryczne bryły wcale nie naśladują natury. W pracy "Przenikanie" autor przeciwstawia sobie dwa światy, świat natury ze światem stworzonym przez rękę ludzką. "Dziki bursztyn" przeglądający się w wypolerowanym, lśniącym, "srebrnym jeziorze". Joanna i Tadeusz Jaworscy proponują ascezę i ukłon w stronę może mało efektownej, niewielkiej bryłki bursztynu, ale jak pięknej w swojej skromności. Na solidnej precyzyjnej kratownicy srebrnej jak w gnieździe leży ów niewielki bursztyn, wtapiając się swoim kształtem w rytmiczny schemat przestrzennej siatki.


Antek Zaremski,
"Bursztyn obronny".
Jacek Byczewski zamyka swoją bryłę w srebrnej klatce i uwodzi odbiorcę dowcipnym tytułem "Forma: jak to tam wlazło", bo oczywiście tylko autor i złotnicy detektywi wiedzą, jak uwięzić dużą bryłę w mniejszej od niej klatce. Dalej żartując, autor prezentuje nam "Bursztyn do noszenia". Srebrna, precyzyjnie wykonana rączka jak do walizki zamontowana w bursztynie - i mamy anegdotę, lekką i zarazem elegancką.

Praca Maryli Marii Dubiel urzeka prostotą pomysłu. Lustrzana tafla wycięta w kształcie gigantycznej łzy odbija, dając wrażenie głębi, poukładane na niej bryłki różnokolorowego bursztynu ze srebrnymi wygiętymi w łuk ogonami.

W omawianych pracach bursztyn jest prawie nienaruszony, takie było założenie projektowe tematu. Inne zapewne założenia przyświecały takim twórcom, jak Marcin Zaremski, Jacek Szczepański, Zofia i Witold Kozubscy czy Jacek M. Hohensee. Ci autorzy tną bursztyn, układają go w mozaiki, budują z niego mniej lub bardziej geometryczne bryły, owalne "pałeczko-trzciny". Prace niektórych artystów są bardzo ilustracyjne i dosłowne. Joanna Kilanowicz-Bosek w etiudzie "Przemiana" opowiada całą historyjkę, pokazuje przeobrażenie się poczwarki w motyla. Inny przykład tego typu "opowiadania" to praca Huberta Bytniewskiego "Od narodzin do śmierci", gdzie tytułową śmierć symbolizuje garść popiołu.

Podsumowując, każdy mógł znaleźć na wystawie coś ciekawego, coś irytującego, coś naprawdę bardzo dobrego i coś bardzo niedobrego. Można powiedzieć, że jest to przegląd prac złotnictwa polskiego z początku XXI w., przegląd, którego głównym bohaterem jest bursztyn. Bardzo ciekawa wystawa, cenny zbiór dla Muzeum Złotnictwa w czasach, w których pieniędzy na zakupy eksponatów brakuje i będzie brakować.

Olga Doraczyńska, Edyta Doraczyńska

"Tak krawiec kraje, jak mu materii staje" - to przysłowie zrobiło karierę daleko poza branżą krawiecką. Jest cytowane często, przy okazji różnych tematów, bo w krótki i czytelny sposób oddaje sytuację, w której mankamenty, wady czy niedostatek jakichś działań lub projektów łatwo można wytłumaczyć brakiem odpowiedniej ilości materii. Uczestnicy wystawy, którą zaprezentowano w poznańskiej Galeńi YES, na taką wymówkę nie mogli liczyć.


Jarosław Westermark, "Robak".
A wszystkiemu "winien" jest Jędrzej Jaworski. To on bowiem zgromadził w latach 1997-2000 ponad 100 kg bursztynu i postanowił go udostępnić złotnikom ze środowiska warszawskiego. Każdy z nich mógł wybierać i przebierać do woli. Według: wielkości, kształtu, barwy i czego tam jeszcze. Sen twórcy, marzącego o tym, by nie być ograniczonym ilością i kosztem użytego do pracy materiału - ziścił się na jawie. Tak oto, dzięki Jędrzejowi Jaworskiemu, artysta lub rzemieślnik, jeszcze będąc na ziemi, mógł znaleźć się w raju.

Wystawa "Etiuda i ilustracja złotnicza: srebro - bursztyn" zorganizowana w Muzeum Sztuki Złotniczej w Kazimierzu Dolnym - jej kuratorem został oczywiście Jędrzej Jaworski - zgromadziła prace 72 artystów. Fragment tej wystawy zaprezentowano poznańskiej publiczności w Galerii YES. Wystawa dzieliła się na dwie części: "Etiuda...", w której zaprezentowano dwie do pięciu prac autorskich, oraz "Ilustracja...", która, jak tytuł wskazuje, była nawiązaniem do tematów z dzieł literackich.

Wystawa potwierdziła dwie prawdy: tę, że bursztyn jest jednym z najbardziej plastycznych i wdzięcznych tworzyw, i tę, że w sztuce złotniczej - tak zresztą jak w każdej sztuce - wyobraźnia jest tak samo ważna jak warsztat. Połączenie bryły bursztynu ze srebrem, metalami szlachetnymi i drewnem, nieskrępowane tym razem wymogiem użyteczności i funkcjonalności, dało zadziwiające efekty.

Prowadzeni za rękę przez artystów po drogach i bezdrożach ich fantazji przeżywamy chwile zachwytu, zdumienia lub rozbawienia. Osobliwe stwory niczym z obrazów Hieronima Boscha (np. Tomasz Zaremski - ilustracja "Zaprzęg bez części środkowej"; praca zbiorowa - ilustracja "Robak" z Przemiany Franza Kafki) sąsiadują na tej wystawie z urzekającymi zwierzakami, których poczciwych protoplastów znamy z naszych krajobrazów (np. praca Jędrzeja Jaworskiego czy ilustracja "Kogut Twardowskiego" - autorzy Jolanta i Andrzej Omasta). Gdzie indziej nowoczesna, zimna, czysta forma kompozycji, zredukowana do dwóch, trzech ascetycznych elementów, kontrastuje z ciepłą naturalną materią bursztynu (np. kompozycja Jacka Byczewskiego "Bursztyn do noszenia" czy Zbigniewa Sikorskiego "Łąka złotego osła" według Metamorfoz Apulejusza).

Wszystkie te fascynujące obiekty, które powołała do życia wyobraźnia, mogły zaistnieć przed naszymi oczami w tak efektownej postaci dzięki wspaniałemu warsztatowi i wysokiemu złotniczemu profesjonalizmowi ich twórców. No właśnie, a propos materii. Czy w sytuacji, kiedy autorzy mieli jej w tym wyjątkowym przypadku pod dostatkiem, mądrość przysłowia się potwierdza? Jak najbardziej: materii było pod dostatkiem, to i rezultaty są niecodzienne. Na podstawie poznańskiej wystawy wypada artystom, projektantom i rzemieślnikom życzyć, by częściej byli w sytuacji, kiedy materii - bez ograniczeń - mają pod dostatkiem.

Tylko czy jest w Polsce drugi Jędrzej Jaworski?

tekst: Grzegorz Sobierąjski, fotografie: Iza Królik

artykuł został opublikowany dzięki uprzejmości redakcji kwartalnika "POLSKI JUBILER" - Nr 1 (15) 2002

<<< menu        <<<-- wstecz

Copyright © 2000 - 2003 STFZ. Wszystkie prawa zastrzeżone.